logo
Strefa architekta - logowanie
EN
ZAWóD:ARCHITEKT
11.06.2024

Architektura i władza

Jakie są oczekiwania architektów wobec nowych władz samorządu terytorialnego? Jak powinna wyglądać współpraca przedstawicieli naszego zawodu z prezydentami miast? Czego brakuje włodarzom do (architektonicznego) ideału? Zapytałam o to troje przewodniczących izb okręgowych: Annę Kościuk z DSOIA RP, Renatę Święcińską z PKOIA RP i Leszka Horodyskiego z LUOIA RP.

il. Tomek Banach
il. Tomek Banach

Beata Stobiecka: Jesteśmy na początku nowej kadencji władz samorządu terytorialnego. To oznacza oczekiwania, obawy, ale też nadzieje związane z jego polityką. Co według Was zdecyduje o tym, czy dana osoba sprawdzi się w roli prezydenta miasta?

Leszek Horodyski: Idealny prezydent miasta to dla mnie osoba inteligentna i otwarta. Obie te cechy gwarantują, że zgromadzi dookoła siebie fachowców z różnych środowisk zawodowych, w tym architektów. Istnieje wielu takich inteligentnych i otwartych polityków, ale nie zawsze zajmują oni stanowiska, jakie byśmy chcieli i nie zawsze sięgają po władzę samorządową.

Renata Święcińska: Oczekuję, że władzę będą sprawować ludzie mądrzy, z otwartymi umysłami. Ważne, aby potrafili zrozumieć, że nie wszyscy muszą znać się na wszystkim. W Polsce panuje przekonanie, że każdy może być świetnym politykiem, budowlańcem czy lekarzem, więc nikt nie potrzebuje fachowców. Prezydentom, burmistrzom, wójtom często wydaje się, że znają się na budowaniu, bo „postawili” dla siebie dom jednorodzinny lub kilka takich domów. Doświadczenie zdobyte na gruncie prywatnym pozwala im czynić z siebie specjalistów. Takiemu zjawisku sprzyja również duża dostępność projektów gotowych i możliwość łatwiejszego rozwiązywania problemów projektowych z zakresu realizacji mieszkalnych o mniejszej skali. Włodarzom wydaje się, że tego rodzaju doświadczenie wystarczy, by poradzić sobie z każdym procesem inwestycyjnym. Kiedy z takim przekonaniem pojadą za granicę i zobaczą coś ciekawego w przestrzeni publicznej (np. fontannę, skwer, pomnik, parking), uznają to za rozwiązanie godne naśladowania, a następnie – wraz ze swoimi radnymi – ogłoszą wytyczne do zaprojektowania czegoś takiego w swoim kraju. Osoby myślące w ten sposób często zajmują kluczowe stanowiska samorządowe. Stąd bierze się nasze złe doświadczenie i konieczność każdorazowego budowania całej strategii, by udowodnić, że jesteśmy włodarzom potrzebni.

Anna Kościuk: Dla mnie istotne jest, by prezydent miasta nie postrzegał nas, uprawnionych architektów, wyłącznie jako pełnomocników inwestorów, a mówiąc wprost – deweloperów. Reprezentowanie klientów nie jest naszą jedyną rolą. Staramy się również mieć wpływ na ład przestrzenny i gospodarkę przestrzenną. Działamy więc nie we własnym interesie, ale – jako reprezentanci zawodu zaufania publicznego – w imieniu i dla dobra społeczeństwa. IARP jest samorządem zawodowym powołanym na mocy ustawy, w której wyraźnie zapisano, co należy do naszych zadań – jest w niej mowa m.in. o obowiązku reprezentowania interesu publicznego. Moim zdaniem ze strony włodarzy miast brakuje poszanowania tych zapisów i właśnie to utrudnia współpracę z nimi. Architekci mają duży potencjał intelektualny i są profesjonalistami, mogliby więc wspierać politykę kształtującą miasto. Jesteśmy do takich działań przygotowani, ale bardzo rzadko nas się do nich angażuje. Chciałabym, aby wszyscy prezydenci rozumieli ideę naszej pracy. Osoby piastujące najwyższe stanowisko w mieście powinny też chociaż raz przeczytać ustawę o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym oraz ustawę o zabytkach. Stanowiłoby to podwalinę dobrych relacji z architektami, których to relacji we Wrocławiu w ostatnich latach bardzo brakowało. Dodatkowo odpowiedzialny prezydent powinien oczekiwać od podległych sobie jednostek związanych z naszym sektorem, aby prowadziły dialog z lokalnymi architektami i organizowały z nimi spotkania. Każda taka wymiana doświadczeń i poglądów stanowi okazję do rozwiązania wielu problemów dotyczących obu stron. Uważam też, że w każdym mieście powinien być architekt miasta.

Renata Święcińska: Pełniący funkcję wyroczni dla każdego prezydenta.

Leszek Horodyski: Obecność architekta miasta oraz zespołu doradczego prezydenta jest w jednostkach samorządowych bardzo wskazana. We Wrocławiu przez wiele lat funkcjonował układ wręcz modelowy – architekt miasta stał na czele wydziału architektury, był w pełni decyzyjny, a równocześnie niezależny od władz. Gorzów Wielkopolski zazdrościł takiej dobrze działającej konfiguracji.

Anna Kościuk: W poszczególnych lokalizacjach kompetencje architekta miasta są różne – ich zakres zależy od decyzji lokalnego samorządu. Ale nawet jeśli na działalność osoby pełniącej tę funkcję nałożone są duże ograniczenia, to i tak jest to cenne stanowisko. Każde miasto powinno mieć architekta, starającego się je rozwijać, stymulując planowanie miejskich inwestycji, których projekty powinny być wyłaniane w drodze konkursów, a nie przetargów publicznych. Zarówno IARP, jak i SARP mogłyby przygotowywać wszystkie miejskie konkursy.

Leszek Horodyski: W odniesieniu do stanowiska architekta miasta trzeba odpowiedzieć na trzy ważne pytania. Pierwsze – czy jest on potrzebny? Drugie – jaki powinien być zakres jego kompetencji? I trzecie – kto powinien nim zostać? Odpowiedź na pytanie pierwsze jest dla mnie oczywista – potrzeba powołania architekta miasta wynika z wielu powodów, chociażby prestiżowych. Środowisko zawodowe jest bowiem postrzegane znacznie lepiej, gdy ma swojego reprezentanta wśród osób decyzyjnych.

Kiedyś byli architekci rejonowi, wojewódzcy, miejscy. Ja też sprawowałem taką funkcję w Urzędzie Rejonowym, w Wydziale Architektury Urbanistyki i Nadzoru Budowlanego, co wiązało się z dużą odpowiedzialnością. Teraz w większości miast jest to stanowisko jedynie opiniotwórcze – architekt miasta ma nienormowane godziny pracy, opiniuje inwestycje w dziedzinie architektury i pełni funkcję reprezentacyjną. Na tym najczęściej zakres jego kompetencji się kończy, co sprawia, że w mieście nie ma osoby, która zajmowałaby się koordynowaniem całej struktury miejskiej, a nie wyłącznie fragmentów planów kwartałów zabudowy. Jeśli rolą architekta miejskiego jest opiniowanie jedynie małej architektury, skwerów i zieleni miejskiej, to jest to za mało. Osoba na takim stanowisku powinna mieć pełną decyzyjność, być niezależna od prezydenta czy burmistrza. Jak wspomniałem – we Wrocławiu przez wiele lat funkcjonował model, który chciałoby się powtórzyć.

Nawet jeśli możliwe byłoby powołanie niezależnego architekta miasta, to pozostaje pytanie, kto powinien nim zostać? Czy tę funkcję może pełnić kolega burmistrza lub prezydenta ze szkolnej ławy albo jakaś nieznana – może nawet przypadkowa – osoba, mianowana przez wyższe władze lub wybrana w konkursie? Czy raczej to stanowisko powinien objąć architekt wytypowany przez środowisko zawodowe i mający grono odpowiedzialnych i decyzyjnych doradców? Odpowiedź jest chyba oczywista.

Renata Święcińska: Ja patrzę na kwestię powoływania architekta miasta z dwóch poziomów: wojewódzkiego i powiatowego. Z jednej strony reprezentuję Podkarpacką OIA z siedzibą w Rzeszowie, gdzie większość zadań jest związanych z całym województwem. Z drugiej – mieszkam w Krośnie, które kiedyś było miastem wojewódzkim i też miało swojego architekta. Obserwuję różnicę w instytucjonalnym funkcjonowaniu obu miast i dostrzegam to, co udało nam się uzyskać w większym Rzeszowie, a czego nie ma i do czego powinniśmy dążyć w Krośnie. Czuję przy tym gorycz wynikającą z tego, że architekta miasta mają tylko duże ośrodki miejskie, a potrzebują go również te mniejsze, bo nasz krajobraz kształtowany jest przede wszystkim na poziomie powiatów.

Dwa lata temu w Rzeszowie, kiedy prezydent z powodów zdrowotnych ustąpił ze swojej funkcji, udało nam się razem z SARP wykorzystać kampanię wyborczą i podrzucić pomysł utworzenia stanowiska architekta miasta. Otrzymaliśmy wtedy promesę na wypracowanie modelu i regulaminu dla tej nowej funkcji. Jeden z jego punktów zawierał zapis o potrzebie rekomendacji architekta na to stanowisko ze strony środowiska zawodowego SARP i IARP. Dzięki temu, trochę „od tyłu”, osiągnęliśmy coś, na czym nam zależało – architektem miasta została osoba kompetentna. Podczas opracowywania programu działań dla tego stanowiska zastanawialiśmy się, czy będzie to niezależny opiniodawca, czy decydent sprawujący obowiązki dyrektora wydziału architektury i podpisujący wydawane decyzje. W rezultacie architekt Rzeszowa pełni nie tylko funkcję opiniodawczo-koordynującego kreatora, ale również uczestniczy w pracach komisji, opiniuje plany ogólne i miejscowe, trudne wuzetki itd. Dziś urząd miasta wykorzystuje to stanowisko, gdy pojawiają się skomplikowane tematy i w pewnym sensie traktuje jak straszak na inwestorów. Dzięki temu mamy szanse realizować właściwe decyzje, bo architekt miasta nie dowiaduje się o nich post factum. Nie jest figurantem, tylko faktycznie odgrywa ważną rolę.

Anna Kościuk: Warto, aby podobnie było w miejskich komisjach urbanistycznych. Jeżeli prezydent powołuje członków takiej komisji, to wszystkie kandydatury powinny być rekomendowane przez przedstawicieli naszego środowiska (czyli IARP i SARP), mających wiedzę, kto jest dobrze przygotowany do takich działań i mogących rekomendować również osoby spoza miasta. Fakt, że się znamy, nie oznaczałby kumoterstwa, tylko skutkował dobrym wyborem. Tak się jednak nie dzieje.

Renata Święcińska: W Rzeszowie udało się nam wypracować bardzo dobre zasady dotyczące powoływania członków MKUA i chciałabym, aby miało to pozytywny wpływ na całe województwo. Wybór członków komisji można porównać z wyborem architekta miasta – osoby do niej zgłaszane muszą mieć rekomendacje IARP i SARP, posiadać dużą wiedzę i znać zagadnienia urbanistyczne od strony praktycznej. Wykorzystaliśmy moment zmian w ustawie o planowaniu przestrzennym i zaapelowaliśmy do członków izby okręgowej oraz stowarzyszenia, by – ubiegając się o stanowiska w takich komisjach – zgłaszali się po rekomendacje.

Beata Stobiecka: Architekci mają rozległą wiedzę oraz praktykę w tematach miejskich. Może powinni starać się o najwyższe stanowiska we władzach samorządowych?

Leszek Horodyski: Lista zawodów, których przedstawiciele są chętni do reprezentacji we władzach miasta, jest długa. Jeśli chodzi o architektów, to było kilka takich przypadków w skali kraju, jednak trudno uznać to za imponujący wynik jak na kilkunastotysięczne środowisko.

Myślę, że kompetencje do pełnienia funkcji prezydenta miasta mają ci architekci, którzy bardzo dobrze radzą sobie w zawodzie. Może właśnie dlatego nie ma wśród nas zbyt wielu chętnych do polityki. Architekt, który ma już dobrze działającą i dochodową pracownię, nie musi i nie chce udzielać się na innym polu. Ta niechęć wynika również z naszej przezorności i racjonalnego myślenia – prezydentem można być przez kilka lat, czego skutkiem jest odejście od czynnego wykonywania zawodu. A co potem? Powrót często bywa trudny albo niemożliwy. Wyjątkami są architekci, którzy angażują się w politykę tuż przed emeryturą i decydują się działać w tym obszarze bardzo intensywnie. Ale takich osób jest bardzo mało. Czy zatem przyczyną naszej absencji w świecie polityki nie jesteśmy my sami?

Anna Kościuk: Uważam, że świetnym pomysłem jest kandydowanie architektów do rad miasta. We Wrocławiu mieliśmy swego czasu pięciu przedstawicieli naszej profesji w Radzie Miejskiej. Jeśli tak by zostało, byłoby to korzystne nie tylko dla nas, z punktu widzenia wykonywania zawodu, ale również dla miasta i całej lokalnej społeczności. Przecież to właśnie rady uchwalają projekty planów ogólnych, to od nich zależy, co przejdzie do realizacji, a co nie. Radni architekci mogliby wznieść dyskusję na profesjonalny poziom. Niestety, w obecnej Radzie Miejskiej Wrocławia nie ma ani jednego architekta. W Sejmie zaś jest jedna posłanka reprezentująca nasze środowisko.

Leszek Horodyski: Działalność polityczna wiąże się z ogromną odpowiedzialnością, a niektórzy wyobrażają sobie, że praca na wysokim stanowisku urzędnika samorządowego albo państwowego jest spokojna, pewna i pozbawiona kłopotów, które napotyka praktykujący architekt. Do pracy w urzędzie idą więc często ludzie, którzy nie mogą się odnaleźć w naszym zawodzie. Jest to zatem selekcja negatywna i takie osoby nie uzyskają rekomendacji środowiska.

Renata Święcińska: Nie sposób nie zgodzić się z Leszkiem – osoba, która ma być prezydentem, musi mieć rozległą wiedzę i wszechstronne kompetencje, czego wymaga się też od architektów. Z naszym zawodem wiąże się konieczność znajomości różnych dziedzin, nie tylko architektonicznej, ale również ekonomicznej, społecznej, gospodarczej, urbanistycznej, a także związanej z emocjami czy ze zdrowiem. Właściwie trudno wymienić obszar, który można by pominąć w projektowaniu. Zagospodarowanie tak ogromnej wiedzy w samorządzie byłoby dla miasta bardzo korzystne. Jednak to, czy ktoś zdecyduje się iść w tę stronę, zależy od cech osobniczych – trzeba poczuć potrzebę, aby na pewnym etapie życia zawodowego zacząć działać na szerszym polu i podjąć pracę na rzecz swojego środowiska. Równocześnie trudno oczekiwać od młodszych kolegów, aby decydowali się na taką drogę, mając świadomość że ich wiedza jest jeszcze niewystarczająca do objęcia odpowiedzialnej funkcji.

Mimo wszystko uważam, że architekt w roli prezydenta miasta to piękne połączenie! ■


ANNA KOŚCIUK

architekt IARP, absolwentka Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej; przewodnicząca Rady dsoia RP; od 2018 r. rzeczoznawca MKiDN; od 2013 r. działa w zarządzie Oddziału Śląskiego SKZ; od 1993 r. prowadzi własną pracownię


RENATA ŚWIĘCIŃSKA

architekt IARP, absolwentka Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej; przewodnicząca Rady PKOIA w V i VI kadencji; członek Zespołu ds. Warunków Wykonywania Zawodu przy KRIA RP


LESZEK HORODYSKI

architekt IARP, absolwent Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej; przewodniczący Rady LUOIA RP; w latach 1991–2019 był m.in. członkiem ZG SARP, wiceprezesem i prezesem SARP o. Gorzów Wielkopolski; od 1996 r. prowadzi własną pracownię projektową

rozumiem
Używamy plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Korzystając z tej strony wyrażasz na to zgodę.