logo
Strefa architekta - logowanie
EN
ZAWóD:ARCHITEKT
28.03.2024

IARP – urząd czy samorząd?

Wokół Izby oraz zawodu architekta przez lata narosło wiele mylnych przekonań. Wraz z przewodniczącymi pięciu okręgów – Małgorzatą Schmidt, Piotrem Błażejewskim, Pawłem Filipowiczem, Łukaszem Górzyńskim i Marcinem Marczakiem – przedyskutowaliśmy to pod względem zarówno globalnym, jak i lokalnym, a także poruszyliśmy kwestię postrzegania Izby przez jej członków. Podjęliśmy też tematy związane z edukacją, etyką i pokorą w naszej profesji oraz zastanowiliśmy się, co może przynieść nam przyszłość.

POSTRZEGANIE IZBY

Beata Stobiecka: Przez ostatnie lata pojęcie „samorząd” nie było odbierane pozytywnie, „urząd” również dobrze się nie kojarzy. Choć nasza Izba jest samorządem, przez wielu jej członków bardziej jest postrzegana właśnie jako niechciany urząd. W jaki sposób Państwo – jako przewodniczący – widzą rolę Izby, a jak wygląda to ze strony innych członków Waszych okręgów?

Małgorzata Schmidt: Jestem w Izbie od momentu jej powołania. Na początku samorząd był dobrze postrzegany, a my – tworzący go architekci – czuliśmy się potrzebni. Dziś członkowie uważają, że Izba jest zbędna. Myślę, że wiąże się to ze specyfiką naszego zawodu – jesteśmy indywidualistami i nie potrafimy przestrzegać zasad opracowanych przez samorząd. Każdy myśli i tworzy inaczej. Ale Izba powstała po to, by chronić nasz zawód, który należy do zawodów zaufania publicznego związanych z odpowiedzialnością wobec społeczeństwa. Zadaniem Izby jest utrzymać więź zawodową dla dobra architektów.

Czy doświadczasz tego negatywnego nastawienia członków wobec Izby?

Małgorzata Schmidt: Niestety tak. Nasi członkowie wciąż pytają, po co nam Izba. Wtedy mówię: „Izba to Wy. Izba to ludzie, a nie urząd czy organ. Jeśli uważacie, że samorząd nic Wam nie daje, to odpowiedzcie, proszę, na pytanie, co Wy dajecie Izbie”. Widzę jednak, że członkowie tak naprawdę nie są zainteresowani tym, co samorząd dla nich robi. Przykładowo, kiedy organizujemy szkolenia, to pojawia się na nich tylko garstka członków.

Marcin Marczak: Samorząd to my wszyscy. Bardzo chciałbym, aby była to grupa stworzona przez najlepszych z najlepszych, stojąca na czele wykonywania naszego zawodu, dbająca o nasze interesy i nas reprezentująca. A czy jest to urząd, czy samorząd – to zależy dla kogo. Dla nas to samorząd, oddajemy tutaj siebie, swoje serce. Staramy się tu działać jak najlepiej, walczymy o poprawę warunków naszego zawodu. Ale zdaniem wielu osób jesteśmy urzędem, który nie robi nic. Problem polega na tym, że nasza praca jest mało widoczna, nie zawsze też przynosi ona skutki. Nasza rola jest po prostu niewdzięczna.

A na szkoleniach obserwuję młode osoby, które przychodzą chętnie, ale bardzo często inaczej wyobrażają sobie działanie w samorządzie.

Inaczej, czyli jak?

Marcin Marczak: Wydaje im się, że jeśli przyjdą ze świeżą wizją i świetnym pomysłem, to ich realizacja dokona się automatycznie.

Łukasz Górzyński: To prawda, młodych charakteryzuje całkowity brak cierpliwości. Oczekują natychmiastowego wprowadzenia swoich idei i są zawiedzeni, jeśli tak się nie dzieje. A nie może się tak dziać, chociażby z racji trybu funkcjonowania Izby. Decyzje muszą być podejmowane wspólnie, musi zaakceptować je prezydium, rada czy w niektórych przypadkach nawet walny zjazd. To wszystko niestety trwa.

Marcin Marczak: Zgadzam się z Łukaszem. To wyobrażenie młodych ludzi o pracy w Izbie jest zgoła odmienne od rzeczywistości, którą zastają. Organizując własną pracę w biurze projektowym, sami jesteśmy sobie sterem, żeglarzem, okrętem, ale kiedy wchodzimy do samorządu, to już tak nie wygląda. Dynamika samorządu jest zupełnie inna niż dynamika jednostki.

Piotr Błażejewski: Ja zaczynałem swoją pracę zawodową, kiedy Izba jeszcze nie istniała, ale za to dobrze funkcjonowały duże biura projektów. Były to miejsca, w których zawsze znajdowano czas na wymianę doświadczeń zawodowych i okazywanie sobie wzajemnego wsparcia w czasie pracy. Obecnie biur wielobranżowych nie ma. Są za to szkolenia organizowane przez okręgi, które – poza częścią merytoryczną skupioną na przekazywaniu konkretnej wiedzy – powinny też mieć część „towarzyską”, opartą na międzypokoleniowej wymianie doświadczeń. Takie łączone spotkania prowadziliśmy już z Łukaszem, każdy w swojej izbie. Uważam integrację za ważny element działalności IARP. Młodzi architekci rzeczywiście są mniej cierpliwi, ale mają bardzo sprecyzowane oczekiwania. Szukam wśród nich kogoś na swoje miejsce, ale przyznaję, że osób, które podjęłyby wysiłek na obowiązujących dziś zasadach, jest niewiele. A przecież naszą rolą, a jednocześnie potrzebą całego środowiska, jest bycie czymś więcej niż tylko urzędem.

Paweł Filipowicz: Uważam, że w zakresie udzielania dostępu do zawodu jesteśmy urzędem, a w obszarze wszystkich pozostałych działań – samorządem. Samorząd działa na dwóch równie ważnych polach: dla nas samych oraz dla społeczeństwa. A jaki jest stosunek członków Izby do samorządu? Oni sami są samorządem, więc ich stosunek do siebie jest bardzo dobry. Jednak wobec kolegów mają postawę roszczeniową.

A jak znaleźć następców? Ludzie przychodzą do Izby działać społecznie, ale żeby cieszyć się swoją działalnością, muszą mieć poczucie, że robią to, co sami wymyślili i co zostało przez innych uznane za dobre i zaakceptowane. Jeśli wykonujemy tylko cudze polecenia, to nie utożsamimy się z miejscem, w którym działamy. Taką zasadę wyznaję w swojej radzie i dzięki temu jej członkowie okazują się bardzo dynamiczni, aktywni i pełni inicjatywy. Nie muszę więc obawiać się o swoich następców. Wiem, że doskonale sobie beze mnie poradzą. Właśnie dlatego, że teraz daję im przestrzeń, aby robili to, co uważają za słuszne. Monitoruję to tylko z daleka.

Izba powinna być więc demokratyczna, bo nie jest urzędem, tylko samorządem. To trudniejsza i dłuższa droga, a efekty takiego działania nie są widoczne od razu. Nie ma jednak innej możliwości. Nie można przecież narzucać swojego zdania. Czy tak jest w rzeczywistości?

Łukasz Górzyński: Według mnie kondycja samorządu jest wprost proporcjonalna do kondycji demokracji. Nasz samorząd nie ma się więc najlepiej. Zaczynamy zjadać się finansowo od środka. Fundusze, które gromadzimy ze składek, powinny być gospodarowane w większym stopniu na zewnętrzne działania na rzecz zawodu, a nie na wewnętrzną pracę „urzędu”.

il. Tomek Banach
il. Tomek Banach

EDUKACJA, SAMOZADOWOLENIE, POKORA

Beata Stobiecka: Siła architekta polega na jego przekonaniu, że jest dobry, a może nawet lepszy. Zakres problemów, które musi rozwiązać, okazuje się znacznie większy niż w wielu innych zawodach, dlatego architekci są, a nawet muszą być, predysponowani do przewodzenia. Co o tym sądzicie?

Marcin Marczak: Byłbym bardzo ostrożny w formułowaniu takich stwierdzeń. Tego rodzaju rozumowanie cały czas się na nas odbija. Podczas ostatniego zawirowania związanego z wykonywaniem zawodu właśnie taki zarzut wobec architektów padł po drugiej stronie sporu. Inżynierowie twierdzą, że architekci odbierają im splendor.

Czy to w jakimś stopniu nie wynika z kompleksów?

Marcin Marczak: Ale te kompleksy biorą się właśnie z naszej narracji. Musimy wreszcie nauczyć się pracy w grupie. Co nie oznacza, że nie możemy być liderami. Nie stawiajmy sobie jednak pomników. Mamy ważniejszą – społeczną – rolę: powinniśmy tworzyć dla wszystkich, zarażać ludzi pięknem, tłumaczyć im, na czym polega architektura.

Paweł Filipowicz: Moim zdaniem głównym tego powodem jest błąd w kształceniu architektów, którym od zawsze w czasie studiów wmawiało się, że są wielcy, najlepsi i powinni podporządkować sobie wszystkich pozostałych, aby stworzyć wielkie dzieło. Życie jednak wymaga pokory, której architektom brakuje, co uwydatnia się zarówno w relacjach wewnątrz środowiska, jak i w uprawianiu zawodu.

Łukasz Górzyński: Edukacja ponosi bardzo dużą winę za to, jacy jesteśmy. Podczas studiów większość projektów realizujemy samodzielnie, a nie w zespołach. Nie jesteśmy uczeni współpracy, wypracowywania wspólnych pomysłów. Myślimy więc tylko o sobie.

Piotr Błażejewski: Podzielam ten pogląd – do pracy w zespole powinniśmy się przygotowywać już jako studenci. To leży u podstaw naszego zawodu. Obecnie w procesie inwestycyjnym uczestniczy wielu branżystów i architekt nie zawsze musi być liderem. Czasem jest nim konstruktor albo specjalista od automatyki budynku. Musimy być na to otwarci, nie tracąc jednak poczucia, że pozostajemy najważniejsi w tej części pracy, która rzeczywiście do nas należy.

A jeśli chodzi o współpracę z innymi środowiskami, to często wiele zależy od kontaktów personalnych. Osobiście doświadczyłem w okręgu bardzo dobrej współpracy z Izbą Inżynierów.

Łukasz Górzyński: Studia to według mnie jedyny moment, w którym możemy uważnie słuchać naszych kolegów architektów i z nimi współpracować. Później stajemy się już dla siebie konkurencją i nie ma chęci ani słuchania, ani współpracy.

Kiedy w takim razie, jeśli nie na studiach, mamy uczyć się pracy indywidualnej? Większość architektów działa w jednoosobowych firmach, realizuje nieduże projekty. Czy kolejność nie powinna być właśnie taka: od pracy indywidualnej do współpracy, która jest kolejnym, trudniejszym etapem?

Łukasz Górzyński: Jest na to miejsce na studiach. Trzeba tylko osiągnąć odpowiednią proporcję między pracą indywidualną a pracą zespołową.

Małgorzata Schmidt: Należę do osób, które po studiach zaczynały swoją pracę zawodową w dużej pracowni. Właśnie tam uczyłam się działania w grupie. Teraz jednak młodzi ludzie nie mają takiej możliwości, a większość z nich będzie przecież pracować w zespołach i musi się tego gdzieś nauczyć – nie wszyscy będą liderami. A jeśli chodzi o pokorę, to największe jej pokłady mają wielcy architekci, bo oni najlepiej wiedzą, jakiego wysiłku wymaga realizacja projektu.

Paweł Filipowicz: Przestrzegałbym przed dobrym samopoczuciem związanym z zadowoleniem z samego siebie. Jestem zwolennikiem pokory zawodowej. Aby być liderem, nie można czuć się liderem. Sukces ma prawo zaistnieć tylko tam, gdzie kompetencje się uzupełniają i uczestnicy przedsięwzięcia wzajemnie się od siebie uczą. Architekci mają wiodącą rolę w procesie projektowo-realizacyjnym, ale nie powinni się do tego przywiązywać, bo wtedy zepsują każdy projekt. Musimy zachowywać pokorę, zwłaszcza w samoocenie.

Jednak architekt powinien wiedzieć, co robi dobrze, a przy tym czuć odpowiedzialność z racji swojej priorytetowej pozycji. Jest szansa, że wtedy społeczeństwo będzie nas inaczej oceniać. Być może problem tkwi w nas samych, ponieważ na różne sposoby sami się degradujemy.

Marcin Marczak: Tu ważna jest ochrona siebie wewnątrz, w samorządzie. Jeśli ktoś rzeczywiście jest architektem z dorobkiem i stanowi autorytet dla innych, to jego pozycja działa korzystnie na wizerunek wszystkich architektów. Sprawa się komplikuje, kiedy ktoś uważa się za świetnego fachowca, a nie ma do tego podstaw, nie ma kompetencji, idzie na skróty i tylko roztacza wielkie wizje, a reszta musi po nim sprzątać. Takich przypadków niestety nie brakuje.

Piotr Błażejewski: O ile powstrzymamy nasze samozadowolenie, o tyle łatwiej będzie nam współpracować na rynku zewnętrznym. Taki klucz przyjęliśmy w naszej izbie okręgowej i udało nam się wypracować naprawdę dobre warunki współpracy z administracją i z naszym urzędem miasta.

SAMORZĄD A ETYKA

Beata Stobiecka: Czy samorząd musi określać swoje zasady etyki i działać według nich, czy też powstał dlatego, że z założenia jest etyczny i stosuje się do ogólnych zasad etyki? Czy musimy tworzyć specjalne kodeksy, czy po prostu powinniśmy uznawać i stosować szersze pojęcie etyki?

Małgorzata Schmidt: Każdy człowiek powinien być etyczny. My, jako samorząd zawodowy, mamy swój kodeks, bo może trudno byłoby się bez niego obyć ze względu na konieczność dyscyplinowania naszych członków, choćby w przypadku nieetycznego podpisywania projektów. Najpierw jednak obligują nas ogólne zasady etyczne, a dopiero później KEZA.

Paweł Filipowicz: Etyka zawodowa zaczyna się wtedy, kiedy szwankuje etyka podstawowa. Gdybyśmy byli etyczni, to ta pierwsza nie byłaby potrzebna. Liczba sporów w sądach pokazuje, że musimy mieć swój kodeks, bo dzięki niemu możemy te spory rozstrzygać. Choć trzeba przyznać, że jest to świadectwem naszej słabości.

Podpisywacze są rzeczywiście dużym problemem. Ale na ten temat należy spojrzeć również z innej strony – wielkie firmy projektowe często zatrudniają całe grono młodych architektów, którzy nie mogą się podpisać pod projektami, mimo że cała koncepcja należy do nich. Czy to nie jest tak samo nieetyczne ze strony właścicieli firm, którzy pozbawiają praw autorskich młodych architektów, i to tylko dlatego, że ich zatrudniają? Sprawa podpisywaczy powinna być rozpatrywana równolegle na tych dwóch płaszczyznach.

Piotr Błażejewski: Rynek psują ponadto sytuacje, gdzie projekt koncepcyjny robi jedna pracownia, a budowlany i wykonawczy inna, za mniejsze pieniądze. To też stanowi nieetyczne zachowanie. A istnieją miejsca, w których taki proceder jest nagminny.

Marcin Marczak: Architekt, który w architekturze dostrzega część społeczną oraz służebną rolę wobec społeczeństwa, jest etyczny z założenia – wie, do czego został powołany. A jeśli ktoś widzi w architekturze biznes i pieniądze, to etyka zostaje zatracona. Stoję na stanowisku, że zasady etyczne architekta stanowią ważny element jego marki.

Paweł Filipowicz: Definicja zawodu architekta jako zawodu zaufania publicznego powinna odpowiadać na pytanie, na czym ma polegać nasza etyka zawodowa. A wyobrażenie na temat istoty zawodu zaufania publicznego jest bardzo zróżnicowane, nawet wśród samych architektów. Powinniśmy więc podkreślać, że rolą architekta jest znalezienie balansu między interesem klienta a interesem publicznym, społecznym. Nie mogą tu być naruszane prawa osób trzecich, a architekt powinien swoją działalnością wzbogacać dziedzictwo. Uważam, że w naszym środowisku trzeba wyjść od dyskusji, czym jest zawód zaufania publicznego i to pozwoliłoby wywieść poprawność zapisów KEZA.

Łukasz Górzyński: Etykę wynosimy z domu rodzinnego. Jeśli więc ktoś nie uczy się jej od dziecka, to trudno potem wymagać od niego etycznych zachowań. Niełatwo też wpoić te zasady na studiach czy zmienić przyzwyczajenia podczas pracy zawodowej. Niestety na Mazowszu mamy obecnie duże nasilenie spraw w sądzie dyscyplinarnym, a większość z nich dotyczy sporów pomiędzy architektami.

NAJBLIŻSZA PRZYSZŁOŚĆ

Beata Stobiecka: Jakie prognozy widzicie dla samorządu na ten rok?

Paweł Filipowicz: Trudno mi przewidzieć, co nam się uda, ale mogę powiedzieć, o czym marzę, aby się udało.

Chciałbym, aby Izba przetrwała i utrzymała swoje znaczenie w środowisku przynajmniej na obecnym poziomie. Trzeba walczyć o ograniczenie polaryzacji wśród osób aktywnych w Izbie, a to wymaga ogromnej pracy wewnętrznej. Chciałbym, aby zniknęły zróżnicowane cele w poszczególnych okręgach i żebyśmy znowu poczuli jedność Izby. Życzyłbym też nam wszystkim, abyśmy stale podnosili świadomość ludzi na temat przydatności społecznej architekta.

Łukasz Górzyński: Aby spełnić to życzenie, należałoby zainwestować w budowanie wizerunku architekta. A jest to praca długofalowa i wieloetapowa, która musi zostać wykonana przez profesjonalistów. Architekt powinien zająć stałe miejsce w świadomości społeczeństwa.

Również bardzo chciałbym, aby zniknęły podziały w Izbie, żebyśmy wzmocnili się od środka i zaczęli mówić jednym głosem. Wtedy będziemy w stanie dać spójny przekaz na zewnątrz.

Marcin Marczak: Podpisuję się pod marzeniami Pawła i Łukasza – nie „ja”, tylko „my”; nie „podział środowiska”, tylko „konsolidacja i wyznaczanie priorytetów”. ■


MAŁGORZATA SCHMIDT

architekt IARP i SARP, przewodnicząca Rady KPOIA RP, absolwentka Wydziału Architektury Politechniki Gdańskiej; doświadczenie zawodowe zdobywała w biurze Inwestprojekt i w pracowni Vector Grzegorz Wdowiak, uprawnienia otrzymała w 1992 r. i od tego czasu prowadzi własną działalność gospodarczą; zaangażowana w pracę społeczną na rzecz Izby Architektów od 2010 r. i dla Stowarzyszenia Architektów Polskich SARP od 2012 r.; od 2017 r. współorganizatorka wypraw do krajów Skandynawii; w latach 2012–2019 była prezesem SARP o. Bydgoszcz; obecnie przewodnicząca Rady KPOIA RP i wiceprezes ds. integracji Zarządu Głównego SARP; jej pasje to: architektura, narty, książki i tango argentyńskie


PIOTR BŁAŻEJEWSKI

architekt IARP, przewodniczący Rady ZPOIA RP; absolwent Wydziału Budownictwa i Architektury Politechniki Szczecińskiej; posiada uprawnienia do projektowania i kierowania budową oraz z zakresu wyceny nieruchomości i zarządzania inwestycjami; od 2010 r. działa w Radzie ZPOIA; od 1995 r. prowadzi własną pracownię projektową; poza działalnością zawodową udziela się społecznie na rzecz miasta i osiedla; wolne chwile poświęca rodzinie oraz pasjom, szczególnie historii dzielnicy, w której mieszka, kulturze i książkom. Szczecinianin z urodzenia i wyboru.


PAWEŁ FILIPOWICZ

architekt IARP, przewodniczący Rady LOOIA RP; absolwent Wydziału Budownictwa i Architektury Politechniki Łódzkiej (kierunek Architektura), a także studiów podyplomowych z badań architektonicznych na Politechnice Warszawskiej; od 1990 r. prowadzi własną pracownię; od 2003 r. pracuje w Narodowym Instytucie Dziedzictwa; od początku zawodowo związany z architekturą zabytkową, autor dziesiątków projektów i badań oraz kilkunastu publikacji z tego zakresu


ŁUKASZ GÓRZYŃSKI

architekt IARP, przewodniczący Rady MAOIA RP; absolwent Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej; od 2005 r. związany pracą społeczną z MAOIA; od 2020 r. ekspert w Miejskiej Komisji Urbanistyczno-Architektonicznej m.st. Warszawy; współautor projektu III stacji II linii metra odcinka zachodniego, nominowanego do Europejskiej nagrody imienia Miesa van der Rohe; działalność na rzecz MAOIA dzieli z dyżurami w GOPR Grupa Krynicka, gdzie pracuje jako ratownik; pasjonat skituringu, freeridingu, wspinaczki oraz rowerów; w wolnych chwilach maluje i pisze ikony


MARCIN MARCZAK

architekt IARP, przewodniczący Rady POIA RP; absolwent Wydziału Architektury i Urbanistyki Politechniki Białostockiej; w szeregach Izby od 2009 r.; w latach 2014–2018 członek sądu dyscyplinarnego, w latach 2019–2022 sekretarz PDOIA RP; od 16 lat prowadzi własną pracownię projektową 2M STUDIO

rozumiem
Używamy plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Korzystając z tej strony wyrażasz na to zgodę.