Krótki komentarz do bieżących działań IARP w rozmowie Beaty Stobieckiej z Piotrem Fokczyńskim, prezesem Krajowej Rady Izby Architektów RP VI kadencji.
Beata Stobiecka: Otwieramy kolejny, 95. numer pisma „Zawód: Architekt” i trafiamy na kolejne wspomnienia o wielkich Architektach, którzy odeszli w ostatnim czasie. Josepha Rykwerta raczej mało kto z nas miał okazję spotkać osobiście, ale Kazimierza Ferenca – jednego z ojców założycieli IARP – znał chyba każdy starszy działacz izbowy!
Piotr Fokczyński: Moje pierwsze wspomnienie związane z Kazimierzem Ferencem pochodzi z czasów, kiedy zostałem delegatem na Zjazd Założycielski i z wypiekami na twarzy śledziłem wszystko, co miało na nim miejsce. W trakcie tego zjazdu, a także całej pierwszej kadencji pod przewodnictwem Kazimierza zauważyłem, że jest to ktoś, kto wie wszystko. Wielkie wrażenie robiło na mnie m.in. to, że już wcześniej pracował On intensywnie nad tematami, o których ja nie miałem zielonego pojęcia – zabiegał o lobbing w rządzie, by Izba Architektów mogła powstać, i przekonywał władze o konieczności jej powołania. Był bardzo dobrze ułożony na różnych szczeblach samorządowych, ministerialnych, rządowych i wiedział, jak się w tych obszarach poruszać. Miał rozbudowaną świadomość celu powołania IARP, a także tego, jak powinna wyglądać jej organizacja i czego powinno się pilnować w strukturach organów Izby. Wszystko poukładał i opracował. Mieliśmy wielkie szczęście – nikt inny nie zdefiniowałby procesu powstania naszego samorządu w sposób tak precyzyjny i skuteczny. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że była to dla nas najlepsza historia, jaka mogła się wydarzyć. Bez tego prawdopodobnie nie wydarzyłoby się nic.
Chyba rok temu, w rozmowie telefonicznej, Kazimierz Ferenc podzielił się ze mną refleksją, że gdyby miał to jeszcze raz organizować, działałby w celu rozszerzenia kompetencji SARP, bez podziału na dwie organizacje.
Nie sądzę, żeby wtedy okazało się to możliwe. SARP nie był gotowy wziąć na siebie takiego ogromu obowiązków i zająć się modelem zarządzania samorządowego, nadawania uprawnień itd. Chyba nie było wtedy zbyt wielu osób, które – w ramach stowarzyszenia – chciałyby wykorzystać swoją wiedzę organizacyjną i doświadczenie, poświęcić czas i wykorzystać swój autorytet do takiego działania. I wcale nie jestem pewien, że obranie tego kierunku wyszłoby z korzyścią dla sprawy. To mogło powstać tylko od nowa, krok po kroku i takiego powstawania od zera Kazimierz Ferenc spokojnie pilnował. Określenie „ojciec założyciel” jest tutaj jak najbardziej na miejscu.
Dzisiaj – po dwudziestu kilku latach – nie ma już wielkiego etosu zawodowego i solidarności, dzięki której udało się stworzyć samorząd zawodowy. Kazimierz Ferenc bardzo je cenił, mówiąc wyraźnie, na czym polega zaufanie publiczne, którego jesteśmy „zakładnikami”. Chyba niewielu Go słuchało i rozumiało, stąd teraz wielkie rozczarowanie. Oczywiście czasy się zmieniły – myślenie polityczne i sposób wykonywania naszego zawodu, co ma odbicie w nie zawsze dobrej kondycji koleżanek i kolegów.
Czego więc chciałbyś nam życzyć w Nowym Roku?
Przede wszystkim nadziei, że może być lepiej. A w ramach tej nadziei – by dalej dobrze robić swoje, nie popadać w skrajności i na co dzień dawać świadectwo bycia dobrym architektem IARP. ■