Trudno mówić o całym życiu, ale zawsze warto o chwili, która jest bezwzględną cząstką jego całości. Przywołuję więc z pamięci te momenty, które było mi dane spędzać w obecności Kazimierza Ferenca, w okolicznościach ważnych dla samorządu i pewnie dla każdego z nas.
Te wspomnienia to dowód w sprawie Jego wyjątkowej postaci.
Wtedy – ćwierć wieku temu – w Warszawie, na Wiejskiej, pachniało zielenią i euforią nieba. Komitet organizacyjny samorządu architektów został powołany! Na jego czele stanął Kazimierz Ferenc.
Stojąc przed gmachem ministerstwa w dziewięcioosobowym składzie – każdy z nas z teczką powołania – byliśmy przekonani, że idea samorządu, którego Kazimierz, jako minister, był formalnym animatorem i sprawcą, otwiera drzwi wyobraźni. Nie mieliśmy wtedy nic, ale mieliśmy ustawę o samorządach, więc jednocześnie mieliśmy wszystko, o co przez lata zabiegało środowisko architektów. Przywództwo Kazimierza w tworzeniu podwalin samorządu architektów stało się w ten sposób niekwestionowanym faktem.
Wiem, że Kazimierz był przekonany o sile aktu ustawy, do której droga wiodła przez wyboje wszechobecnej polityki. Ale skutek, jaki ustawa wywoływała, dawał jednocześnie nadzieję na postawienie drugiej nogi architekturze i naszemu zawodowi. Tą ustawą Europa wchłaniała nas wraz ze zbiorem zawodów zaufania publicznego, z pojęciami samorządności: organizacyjnej, sądowniczej, nadzorczej i etycznej.
Dyskusje, które wtedy toczyliśmy, a których surowym cenzorem był Kazimierz, jako Pierwszy Prezes samorządu architektów, sprawiły, że także dzisiaj korzystamy z prawa wolności samoorganizacji zawodowej. To, mimo upływającego czasu i zmieniających się okoliczności w uprawianiu zawodu architekta, jest ciągle elementem trwałym i nierozerwalnie związanym z Jego osobą.
Mam też nadzieję, że Kazimierz, zarówno wtedy, gdy wszystko było entuzjazmem i wiarą w tworzenie nowego świata samorządowej solidarności, jak i teraz – w zamyśleniu i z refleksją – patrzy na nas z góry, z warszawskiego nieba nad Wiejską, okiem wyrozumiałego doświadczenia.
Szansa na zdobycie wielkiego zaufania bywa zwykle w życiu jedna. Kazimierz Ferenc tę szansę potwierdzenia zaufania do zawodu zawsze wskazywał jako argument w naszej architektonicznej sprawie, stawiając na tezę, że „twórczość to wolność dopuszczona pisaniem przez «ja», a zawód to wolność zdecydowanie pisana przez «my»”. Tak mi to zawsze powtarzał. ■
SŁAWOMIR ŻAK
architekt IARP; członek Komitetu Organizacyjnego Izby Architektów; prezes IARP w latach 2007–2010, wiceprezes w latach 2010–2018; członek Głównej Komisji Urbanistyczno-Architektonicznej, a obecnie MKUA we Wrocławiu; założyciel czasopisma „Zawód: Architekt”